Do dnia dzisiejszego spróbowaliśmy mnóstwo tradycyjnych pokarmów. Najczęściej to bywa pyszny ryż z mięsem lub krewetami na różne sposoby. Często używane są też ryżowe płaskie nudle, z których przygotowywany jest pad thai. Na mój gust nudle nie są tak smaczne jak te w praskich wietnamskich restauracjach. Często słyszeliśmy jak pyszne są pokarmy w Azji. Nasze stwierdzenie jest nieco inne. Pokarmy są bardzo smaczne, ale zależy gdzie je kupimy. Za tak samo wyglądające jedzenie można zapłacić od 30 THB do 150 THB. Nie jest regułą, że droższe oznacza smaczniejsze. W miejscach, gdzie porusza się wiele turystów, ceny są automatycznie droższe, ale jakość średnia a raczej bierna. Często natrafialiśmy na bardzo tanie i smaczne dania na typowych plastikowych krzesełkach wokół małego kiosku z jedną patelnią (wokiem). Miejscowi również codziennie jedzą w polnych restauracjach/ kioskach, które najczęściej są przymocowane do motocykla.
Prawdziwa jejich kuchnia jest baaaardzo ostra, jak mówią „more chilli more sexy”:). Jak widzą europejczyków to automatycznie przygotowywują dania mniej ostre. Dominującym składnikiem dań jest fish sos, czyli sos z ryb. Ma bardzo przeraźliwy zapach a niekiedy już go nie potrafimy wytrzymać. Na szczęście w jedzeniu nie ma tak wyraźny zapach a dodaje ciekawy smak. Między dalsze typowe przyprawy zaliczamy mushrooms sos (sos z grzybów także z przeraźliwym zapachem), soya sos i chilli, czy też curry. Miejscowi rozróżniają trzy rodzaje curry: żółty – najmniej ostry, zielony- średnio ostry, czerwony- najostrzejszy (jak semafor).
Żeby głębiej zapoznać się z ich kuchnią, postanowiliśmy wziąść udział w kursie gotowania w mieście Chiang Mai. Wszystkie agencje turystyczne oferują szeroką skalę kursów, więc wybraliśmy najdłużej działający i polecany Lonely Planetem. Thai Cooking Farm organizuje kursy gotowania na cały dzień. Kurs rozpoczął się porannymi zakupami na wielkim miejskim targu za miastem, gdzie nasza instruktorka Kum pokazała nam wszystkie składniki potrzebne do kuchni tajskiej. Kum przeprowadziła szczegółowy wykład o ryżu oraz podstawowych składnikach. Według niej każdy w Tajlandii musi mieć iPhone, iPod, iPad i iRice Steamer, czyli urządzenie do gotowania ryżu.
Po przejeździe do ich farmy, pół godziny za miastem, oglądaliśmy jak się uprawia awokado, plantacje bananów, trawę cytrynową, papryczki chilli, lemonki, mango (którego owoce są zapakowane do gazet by uniknąć napadu owadów), ginger i mnóstwo innych warzyw i owoców (pamięć niestety niekiedy odmawia współpracy podczas wakacji).
Nasza grupka początkujących kucharzy składała się z 2 Angielek, 5 Holenderów (rodzinka), 1 Austriaczki, 1 Australijczyka oraz nas 2 Zaolziaków. Po paru minutach w autobusie stała się z nas zgrana paczka.
Szkoła gotowania jest bardzo nowoczesnie wyposażona. Atmosfera na farmie sprzyjała gotowaniu maksymalnie. Z ingredienci nam podanych ugotowaliśmy zupę z kokosowego mleka z kurczakiem (Coconut milk soup), kurczaka z orzechami nerkowymi (Chicken cashu nuts), kurczaka z basylią i chilli (Chicken with basil), żółte oraz zielone curry z kurczakiem (Yellow & Green curry), ‚rolki wiosenne z ryżowymi nudlami’ (Spring rools), Pad Thai, ryż na słodko z mangiem (Mango with sticky rice) oraz banany w mleczku kokosowym (Bananas in coconut milk).
Chicken with cashu nuts & Chicken with basil
Przygotowanie dań jest bardzo proste. Na większość dań głównych wystarczy tylko jeden wok i bardzo silny płomień ognia. Gotuje się bardzo szybko. Najdłużej trwa przygotowanie składników i ich nakrojenie lub rozdrobienie w moździerzu. Wszystkie przyprawy i sosy poszczególnie trzeba wrzucać do woku i dosłowa za 3 minuty można zasiadać do stołu.
Chyba z powyższego wpisu wynika, że dań było sporo a my po paru daniach niemal nie daliśmy radę wypróbować wszystkie przygotowane przez nas dania.
Nie żałujemy nawet jednego bathu! Całych 1100 THB za dzień od osoby jest wartych. Recepisy, wspomnienia oraz doświadczenia z wokiem nam zostaną na zawsze.
Sami możecie popatrzeć na recepisy na stronach internetowych szkoły http://www.thaicookingfarm.com