Wulkanicznie pod Mount Bromo 

Wyruszamy zaglądnąć do aktywnego wulkanu Bromo we wschodniej części Jawy. To miejsce jest oddalone o 350 km, ale droga minibusem bez klimatyzacji trwa cale 12 godziny. Niestety nie ma tu lepszych minibusów, obojętnie gdzie się wykupi ten przejazd. Droższą, ale bardziej komfortową alternatywą przejazdu jest pociąg. Trwa tyle samo, ale ma działającą klimatyzację i można wyprostować nogi. Nasz szalony kierowca starał się, jak mógł by przyśpieszyć ten przejazd, ale niestety ruch drogowy jest ciągle taki sam. Mnóstwo skuterów, dziurawe drogi a żadne obszary bez domów koło drogi. Całych 12 godzin mieliśmy wrażenie, że jedziemy w jednym mieście. Jawa jest najbardziej zaludnioną wyspą Indonezji a to wida a też czuć.

Musimy przyznać, że ekologia tubylcom na razie nic nie mówi. Najczęściej spotykanym sposobem likwidacji śmieci jest ich zapalenie. A to zazwyczaj przy drodze a ze wszystkimi butelkami PET. Wyobraźcie sobie ten smród. W takim jechaliśmy 12 godzin. 

Na Mount Bromo można wykupić cały pakiet wycieczkowy, który zawiera nocleg wraz z poranną przejażdżką jeepem na punkt widokowy. My postanowiliśmy zrobić to niezależnie. Wczesnym rankiem około 4:00 wyszliśmy pieszo na punkt widokowy , skąd oglądaliśmy wschód słońca. Klimat w 2.000 metrach bardzo się zmienił a zamiast żabek i szortek musieliśmy ubrać cztery warstwy ciepłych ubrań. Wczesnym rankiem było 10 stopni. 

Po godzinie i coś wyszliśmy do punktu, z którego dobrze widać na panoramat Bromo. Jest to inne miejsce niż to, na które jadą jeepy. Nasz punkt widokowy był o nieco niżej, ale widoki tak samo cudowne. A w końcu się okazało, że górne miejsce widokowe było w chmurach a jeepowicze niestety niczego nie widzieli.

  

Mała wspinaczka

Chyba mamy to w krwi, bo po chwili jakoś nas ciągło więcej w góre, by mieć widok na wulkan troszeczke z innej a może lepszej (?) perspektywy. Daniel się rozglądał i zobaczył wąziutki chodniczek wiodący pod górke między drzewami i krzakami. Pewnymi krokami wykroczył a po chwili było tylko słychać: „To musisz widzieć! Choć za mną!” Nałożyłam plecak na pleca i wyruszyłam. Po 20 metrach chodniczek zniknął a ja stałam a niekiedy nawet klęczałam na stromym wzgórzu. Z góry było tylko słychać: „Idziesz?” Tchu mi brakowało, ale jakoś się wydrapałam i zobaczyłam na dalszym punkcie widokowym parę osob wraz z Danielem. Jak oni tu doszli? Odpowiedz: Do tego miejsca można zwykle przyjść po schodach!!! A my drapaliśmy się pod górkę! Strzał w dziesiątkę!

Widok na idącego prawie na czworakach Daniela na tyle rozbawił parę, która już podziwiała widoki Mt. Bromo na wyższym punkcie widokowym, że bez wahania z siebie wykrztusili: „To musí být Čech.” No cóż, nie byli daleko od prawdy. 

Z parą z Czech razem schodzimy z powrotem do wioski. Kawał świata już widzieli a najbardziej nas zaciekawiły opowiadania o Brazylii, gdzie się zdaje jest bardzo niebezpiecznie. Każdy z 8 osobowej ekipy był jakimś innym stylem obrabowany. Jeden aż tak, że z maczetami kazali mu się rozebrać i zostawili go nagiego, ale żywego.

Pod wulkan Mt. Bromo

Razem bierzemy Jeepa i podjeżdżamy pod sam krater Mt. Bromo. 

  
Na samą górę prowadzą schody. Z góry można zajrzeć do środka krateru. Z tego czynnego wulkanu unosi się para wodna z mnóstwem siarki, śmierdziało jak na laboratoriach chemicznych. Można było sluchać jak magma pod nami belkocze.

   

 
  
  
  

   
Bierzemy prysznic, bo czarny wulkaniczny piasek mamy wszędzie i wyruszamy dalej. Tym razem Ubud, miasto w centralnej części Bali. Wyspa tuż obok Jawy. Zupełnie inna, bo z 95% hinduistyczna. 

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s