Archiwa kategorii: Wyspa

Uwięzieni w Nha Trang

Autobusem z Dalatu pędziliśmy w kierunku miasta Nha Trang [czytaj Nia Dżank]. Według naszych planów w Nha Trangu mieliśmy wchycić pociąg do następnej destynacji – Hoi An. Nawet do głowy nam nie przyszło, że wszystkie bilety będą wykupione nawet w najniższych klasach. A największym zaskoczeniem było, że wszystkie bilety do wszystkich pociągów na dalsze 2 dni były wysprzedane w klasach najwyższych a też najniższych. A więc zmiana planów nadchodzi. Mototaksówki podrzuciły nas na przystanek autobusowy, gdzie owszem również były wysprzedane wszystkie bilety na następne 2 dni. Szczęście nam nie sprzyjało. Zdesperowani podążyliśmy na wybrzeże w poszukiwaniu taniego hotelu czy hostelu. A co najlepsze? W żadnym hotelu/hostelu w naszych cenowych relacjach nie było miejsca! Nasze plany rozleciały się jak domek z kart. Chyba w piątym hotelu zaoferowali nam pokój z ‚see view for only 700 000 dong’ (widok na morze za jedyne 700 000), który był naprawdę najohydniejszym zakwaterowaniem dotychczas. Zmęczenie i psychiczne wykończenie zwyciężyło, zostaliśmy w hotelu.

Szybkie nastudowanie „materiału”, co właściwie robić w destynacji tak bardzo turystycznej, zajeło nam parę minut. Propozycja by wypocząć choć przez jeden dzień na plaży właściwie nam nie przeszkadzała. Rankiem po naszej pierwszej przechadzce po okolicy stwierdziliśmy, że chodzi o miejsce, gdzie inwestycje się nie przerywają już od paru lat. Wysokie wieżowce, mniejsze budynki czy też małe komplexy Rozsiane są wzdłuż 3 kilometrowego wybrzeża z bardzo ładnym piaskiem. Wzdłuż plaży mieści się bardzo zadbany park z palmami i basenami różnych restauracji i barów. Niejakie wietnamskie Miami Beach prosto mowiąc.

Najlepszy widok na całe miasto uzyskaliśmy z restauracji Ruby Hotel na 13. piętrze, dokąd wszystkim odwiedzającym Nha Trang polecamy pójść. Jedzenie Wietnamskie mają bardzo smaczne, ale niepolecamy hamburgery.

20140721-233513-84913646.jpg

20140721-233524-84924129.jpg

Plaż jest rozdzielona wg restauracji, którym należa plażowe leżaki do wynajęcia. Sektory jak VIP i Standard nas pobawiły. Pomiędzy cenami za leżaki w poszczególnych sektorach była niewielka różnica, ale dużo różnił się standart usług. Z tej racji siągneliśmy po najdroższej obcji VIP leżaków (100 000 dongów/ leżak). Dwa leżaki, słomianny parasol, ręczniki, gratisowa lemoniada oraz dwaj ochroniarze śledzący rzeczy turystów. Co naprawdę docenialiśmy była ograniczona przestrzeń, do której żadni sprzedający nie mogli wchodzić. Wietnamczycy potrafią być nieznośni, kiedy chodzi o biznes. Mogą gadać i przekonywać potencionalnego kupca nawet przez 15 minut, co nam zabardzo nie odpowiada a raczej takich situacji unikamy kompletną ignoracją.

20140721-192528-69928037.jpg

20140721-192517-69917303.jpg

20140721-235354-86034326.jpg

20140721-192730-70050449.jpg

20140721-192821-70101545.jpg

20140721-193052-70252228.jpg

20140721-235710-86230784.jpg

20140721-235711-86231534.jpg
Drugi dzień spędziliśmy na wycieczce nazywanej 4 islands (4 wyspy). Internet daje sporo porad a akurat o wycieczce ‚4 islands’ było napisane bardzo dużo. Klienci płynący na wyspy z przeróżnymi agencjami polecali wycieczke a niektórzy maksymalnie odradzali innych. Postanowiliśmy zrobić sobie swój własny pogląd i dlatego wykupiliśmy wycieczkę na recepcji naszego hotelu. Destynacje do których się płynie powinny oferować super miejsca na snorchling. No i jak było? ODLOTOWO (czytaj z bardzo ironicznym zabarwieniem)! Typowo po wietnamsku!

Autobus nas podrzucił do portu, z którego wypływa każde rano X dalszych łódek płynących niemalże jednakową trasą.

20140721-234324-85404275.jpg
40 Wietnamczyków i my dwaj (Europejczycy z państwa o którym może dwa razy w życiu słyszeli) płynęliśmy na pierwszą wyspę, na której znajdowała się plaża z betonu o rozmiarach 5 x 40 metrów.

20140721-193207-70327467.jpg
Całość była zakryta dachiem z blachy. Wytłumaczenie proste: Wietnamczycy nie lubią się opalać. Wszystko robią po to, by ich skóra była najbielsza, jak to możliwe. Dlatego w sklepach można kupić kremy wybielające, parasole albo ubrania z długimi rękawami są dla nich jak najbardziej naturalne, nawet gdy temperatura wynosi około 36 stopni. Największy komplement dla kobiet we Wietnamie można złożyć w prosty sposób zdaniem: „Pani ma tak ładną jasną skórę.” Dziwaczne dla nas Europejczyków? Coż mogę powiedzieć, że niektórzy mnie na ulicy zastrzymują i dotykają mnie, by „poczuć” białą skórę a w dodatku z piegami. Ciekawe na ile zdjęciach na Facebooku będziemy widnieć z przeróżnymi osobami z Azji. Mieć fotkę z „białymi” jest dla nich atrakcją, więc paro krotnie już czuliśmy się jak gwiazdy najwyższej rangi, gdy prosili nas o wspólne zdjęcia.

Poprosiliśmy naszego przewodnika by nam pożyczył rzeczy do snorchlingu. Jego mina oznaczała jedno – pierwsi którzy chcą okulary i sznorchiel. Kolorowe rafy kolarowe i przeróżne gatunki mniejszych i też większych kolorowych rybek nam poprawiły humor. Obiad na łódce (zdjęcie poniżej) i parking przy drugiej wyspie. Po obiedzie załoga umilała (ironia) nam czas MTV PARTY, prosto mowiąc wyciągli instrumęty a zaczeli grać i śpiewać, coś w stylu karaoke. Gdy klienci wypoczęli po obiedzie zaprosili nas do Floating Baru (płynącego baru). A więc najodwaźniejsi naskakali do morza i za głośnej muzyki łyczkami popijaliśmy niezabardzo smaczne miejscowe wino. Jeden z gości do nas podpłynął i zapytał po czesku, gdzie mieszkamy w Czechach. Nareszcie ktoś z Wietnamczyków, który mieszkał w Czechach lub ma rodzinę w Czechach! Pan studiował w Brnie a później w Pradze. Po paru latach wrócił zpowrotem do swego państwa, ale język czeski mu utkwił w głowie a nawet po 14 latach dobrze mówi.

20140721-234938-85778837.jpg

20140721-234939-85779571.jpg

20140721-235031-85831569.jpg
Na trzeciej wyspie mieściała się 30 metrowa piaszczysta plaż, na której siedzieli klienci z chyba 10 łódek. Śmieszny widok. Cóż po raz drugi, co mogliśmy czekać od organizowanej wycieczki? Na czwartą wyspę już zrezygnowaliśmy popłynać, gdyż za kilka chwil było nam potrzeba jechać sleeping busem (nocnym autobusem) do następnej destynacji Hoi An. Dlatego przyjechała po nas speed boat (motorówka) i z wiatrem pędziliśmy do portu w Nha Trang.

20140721-235203-85923742.jpg
(to zdjęcie pstryknełam, gdy już wszyscy zwiedziający byli na swych statkach a my czekaliśmy na speed boat)
By nie zapomnieć na jedną z wielu przygód: nasz statek w trakcie rejsu swym sposobem odmówił płynąć, popsuł się. Na szczęście inny statek ciągnął nas na linie. Do pamięci nam się wbiło kiedy nasz przewodnik wskoczył na przód łódki i zaczął śpiewać soundtrack Titanica piosenkarki Celine Dion.

Fabryka na wakacje nad morzem

Wizyta największej wyspy Tajlandii za nami. Phuket w skrócie można zcharakteryzować jako jeden duży resort światowej rangi nad morzem. Głównie na zachodnim wybrzeżu koncentrują się wielkie hotelowe kompleksy, condominia, bungalowy, boutique hotele i hostele czy też guesthousy. Powód jest zrozumiały. Przepiękne plaże przyciągają tysięce turystów rocznie. Wiele ludzi tutaj przyjeżdża by tylko poleżeć na plaży, poopalać się a wieczorem wypić drinka w typowo zachodnim barze/ restauracji i zrobić zakupy w nam wszystkim znanych stoiskach z cetkami. Po prostu spędzić zwykłe wakacje nad morzem bez ogarnienia miejscowej kultury, czy też kuchni.
Phuket ma wiele plaży do zaoferowania. Nam udało się, dzięki wypożyczonemu skuterowi, przejechać i zobaczyć następujące plaże: Kata Beach Yai, Kata Beach Noi, Patong Beach, Kamala Beach, Karon Beach. Jedna plaża równa się skupisko hoteli, resortów i typowego zaplecza turystycznego – restauracje, bary, sklepy, masaże, wypożyczalnie motocyklów, samochodów, wodne atracje, agencje turystyczne sprzedający miliony wycieczek do okolic Phuketu.

20130821-212625.jpg

20130821-212638.jpg
Jedno zdjęcie jest warte więcej niż 1000 słów, więc zobaczcie sami, jakimi plażami może się Phuket pochwalić:

Kata Beach Yai – jedna z bardzo ładnych plaży. Tubylcy twierdzą, że chodzi o najpiękniejszą plaże w całej Azji! Długa, szeroka (!!!), z jasnym piaskiem i czyściutkim morzem. Miejscem spotkań wielu surferów, którzy szaleją na falach głównie podczas pory deszczowej (low season). Od leżaków, które można wynająć, trzeba iśc około 50 metrów do morza! Tego jeszcze nie doświadczyliśmy w Tajlandii. Niestety przyjemne środowisko wg nas szpecą mury hotelowego kompleksu Club Med. Hotel Club Med był zbudowany w 70. latach jako pierwszy hotel na Kata Beach. Kompleks rozciąga się wzdłuż całej plaży. Z tego powodu promenada z sklepikami, restauracjami i barami przeniosła się za kompleks Clubu Med i znowu straszą mury, ale od strony promenady. Mury szczelnie zamykające kompleks Club Med utrudniają reszcie hotelom dojście do plaży. Wybrany przez nas hotel może znajdować się 150 metrów od plaży linią powietrzną, ale trzeba obejść cały kompleks i droga przedłuża się na niespełna jeden kilometr. Dlatego warto wybierać hotel na końcach plaży lub wybrać inną destynację na Phukecie.

20130821-212736.jpg

20130821-212750.jpg

20130821-212759.jpg

20130821-212808.jpg

Patong Beach – szaleństwo, ludzi jak mrówek na mrowisku, opalające się ‚kurczaki’ na słońcu, największy i najżywszy resort na całej wyspie. Miejsce rozciąga się od plaży pod górkę. Jeżeli ktoś przepada za wielkimi imprezami, światłami reflektorów, niech wyjeżdża do Patongu. Nam szaleństwo tego miejsca wystarczyło i po godzinie przechadzania się po plaży i mieście odjechaliśmy do spokojniejszej destynacji. Jednak, co może dużo osób zadowolić, w Patong znajduje się dużo Starbucks Coffee, McDonald’s, KFC, 7eleven oraz Hard Rock Cafe.

20130821-212942.jpg

20130821-213005.jpg

20130821-213019.jpg

20130821-213031.jpg

20130821-213043.jpg

20130821-213052.jpg

20130821-213100.jpg

Kamala Beach – zgadujemy, iż w tym miejscu mieszka podczas wakacji w Tajlandii (grudzień- styczeń) wielu gwiazdorów i bogatych ludzi. Nowoczesne kompleksy condominiów otaczają górzyste wybrzeże plaży. Plaża bardzo spokojna i przyjemna. Można na niej znaleść małe restauracyjki oraz bary. Pare hoteli i apartamentów jest umiejscowionych wprost na plaży.

20130821-213140.jpg

20130821-213148.jpg

20130821-213157.jpg

20130821-213205.jpg

20130821-213236.jpg

20130821-213250.jpg

20130821-213311.jpg

20130821-213320.jpg

Karon Beach – wąziutka, ale długa plaża z najdrobniejszym (czy też najdelikatniejszym) piaskiem na Phukecie. Bardzo sympatyczne miejsce. Miasteczko bez wahania dostaje od nas najwięcej punktów za atmosferę, miejsce oraz wspaniałe możliwości do przechadzek.

20130821-213357.jpg

20130821-213410.jpg

20130821-213419.jpg

20130821-213428.jpg

20130821-213437.jpg

Kata Beach Noi– miejscowość ta mieści się pod plażą Kata Beach Yai. Plaża w pewnym sensie przypomina nam plaże z Ko Lanty, gdyż wysokie góry pełne zieleni z obu stron otaczają to przepiękne piaszczyste miejsce. Pomiędzy zielonymi drzewami ukryte są małe bungalowy oraz luksusowe hotele. Dla Kasi plaża nr. 1 na Phukecie (z tych co widzieliśmy). Niestety fotoaparat nam się wybił i nie mamy fotografi z tego miejsca. Sami musicie przyjechać i zobaczyć. 😉

Ko Phi Phi pipi piii pi

Koh Phi Phi Don jest jedną z najpiękniejszych wysp całej Tajlandii. Wysepka jest bardzo mała, bez samochodów i przepełnionych dróg. Wysokie sterczące skały wapienne i specyficzny kształt wyspy jak klepsydra, wszystkim wbije się w pamięć.

20130819-214519.jpg
Zamiast samochodów miejscowym a teraz zwłaszcza turystom służą long tail boats, czyli łodzie z długim ogonem. Bardzo charakterystyczne dla tego miejsca.

20130819-214657.jpg
Wyspa ma młodzieżowy klimat. Zdecydowana większość odwiedzających to młode osoby a z obserwowań możemy konstatować, że niemalże wszyscy mieli tatuaż. W małej wiosce, bo nie można nazwać to miastem, jest mnóstwo salonów Tatto i szkół dla nurków. Z tego też powodu skupia się tu właśnie subkultura nurków. Najwięcej jest tam jednak barów z różną tematyką, ale raczej orientowaną na zachodnie kultury. W pierwszym rzędzie Koh Phi Phi to przepiękna przyroda, bielutki piasek, azurowe morze, ale też wieczorowe żwawe dyskoteki na plaży. Miasto budzi się nocą, bo przez dzień panuje tam wyluzowana i spokojna atmosfera. Każdy bar wieczorem organizuje pokaz fireshow, a muszę przyznać, że było na co patrzeć (mówi Daniel). Za to Kasia z podziwem oglądała wszystkie bary, ich dekoracje, wykorzystanie światła, ognia itp. i bez przerwy powtarzała: „My sóm na Hawaii Party!”. Podobieństwo jest wyraźne. Sami posądźcie.

20130819-214758.jpg

20130819-214746.jpg

20130819-214814.jpg

20130819-214806.jpg

20130819-214846.jpg
Postanowiliśmy w tak cudownym miejscu „posznorchlowac”, żeby zobaczyć podmorskie życie na rafach koralowych. Chociaż wszędzie można było kupić o połowę tańszą wycieczkę z „sznorchlowaniem”, zdecydowaliśmy wziąść udział w wyprawie organizowanej przez The Adventure Club. Podstawowa różnica tych wycieczek jest taka, iż tańsza wersja oznacza 50 osób nurkujących w jednym miejscu a łącznie 1h w wodzie. W porównaniu z naszą pięcioosobową grupą wraz z przewodnikiem na 3 godziny w wodzie. Do miejsc pełnych kolorowych rybek pojechaliśmy tradycyjnym long tail boatem. Zobaczyliśmy ogromną ilość rodzaji ryb, ale niestety najciekawsze i najniebezpieczniejsze rekiny nie zobaczyliśmy. A przewodnik opowiadał, że wczoraj mieli szczęście i zobaczyli z paru metrów 25 rekinów. No, mieliśmy pecha, ale może i tak lepiej, przynajmniej nie musieliśmy prać kąpielówki.

20130819-215012.jpg

20130819-215051.jpg

20130819-215108.jpg

20130819-215037.jpg

Drugiego dnia pożyczyliśmy kajak i płynęli do plaży małp (Monkey Beach). A doprawdy całe stado siedziało na plaży i obserwowało ciekawskich turystów przyjeżdżających na nich popatrzeć. Trzeba dodać, że na plaży nas było tylko dziewięciu. Wygody nieorganizowanej wyprawy są chyba najwyraźniej wszystkim jasne.

20130819-215544.jpg

20130819-215535.jpg

20130819-215558.jpg

20130819-215607.jpg

20130819-215621.jpg

Tajlandię w turystycznym podaniu charakteryzuje pare fotografii, które są do napotkania wszędzie. Najczęściej występuje ta oto fotografia:

20130819-215705.jpg

Chodzi o widok na wyspie Ko Phi Phi Leh na plaży Maya Bay (którą my nawiasem mówiąc nie widzieliśmy). Podczas snorchling wycieczki nasz przewodnik nas pytał, czy chcemy pojechać do Maya Bay, ale uprzedzał, że na małej plaży będzie tysięcy ludzi i będzie trzeba zapłacic entrance fee (wstęp) 200 THB. Masy ludzi nas odradziły a wczoraj na wyspie Phuket (65 km dalej od Ko Phi Phi Leh) stwierdziliśmy, że właśnie chodziło o TĄ PLAŻ! Przynajmiej mamy powód wrócić na malutkie wyspy w prowincji Krabi.

Jedna mała rada- nie wybierajcie się na Phi Phi Islands na dłużej niż 3 dni! Trzeba szybko zwiedzić wszystkie miejsca, zaczerpnąć atmosferę, pstryknąć pare ładnych zdjęć do rodzinnego albumu, ale potem wyjechać. Wyspa nie jest przeznaczona na długie, spokojne i beztroskie relaksowanie się na plaży. Trust us

20130819-215630.jpg

Raj na ziemi – Ko Lanta

Kiedy jeździ się, zwiedza, pakuje, wypakowywuje, przychodzi pewien moment, gdy człowiek siada i bez namysłu stwierdza: „wystarczyło, czas na relaks”. Fotografie dzikych plaży Tajlandii pryciągają każdy rok miliony turystów. Na nas także przysła już pora by podziwiać te oto skarby Tajlandii.

20130816-213122.jpg

Pare porad dla podróżujących z północy na południe:
Drogę z Chiang Mai do Bangkoku pokonaliśmy nocnym VIP autobusem (637 THB/os), który polecamy wszystkim bez różnicy wieku. 24 fotelów w całym dwu piętrowym autobusie, LCD ekran dla każdego siedzenia, koc, woda oraz swaczynka dla każdego pasażera. Droga trwa 9 godzin. Warto informować się na dworcu autobusowym w Chiang Mai/ Bangkoku, które autobusy na prawdę są VIP. Niestety wszystkie spółki (około 15x) namawiają potencionalnych klientów do jazdy z ich VIP autobusami, które do VIP mają tak daleko jak my aktualnie do Europy. Na obietnice wiele podróżujących dopłaci. Trzeba mieć dużo siły by ignorować wszystkie wykrzykujące i namawiające panie w okienkach na dworcu, ale opłaca się.

20130814-211715.jpg

Żeby zaoszczędzić dalszych 12 godzin w autobusie, zdecydowaliśmy się polecieć samolotem na południe Tajlandii z Bangkoku. Celowa destynacja: Krabi- najtańsze bilety wygrały (AirAsia.com). W Krabi spędziliśmy jedną noc. Zwiedzania miasta nad rzeką nie zajmie dużo czasu, więc dalszy dzień rano wyruszyliśmy na wyspe Ko Lanta Yai.

Ko Lanta Yai (Kho Lanta)
Ko Lanta jest drugą największą wyspą w całej prowincji Krabi (spośród 52 wysp). Lanta leży 90 kilometrów od miasta Krabi. Jeżeli chce się podziwiać uroki długich, czystych plaży bez milionyów opalających się turystów – trzeba wybrać Ko Lantę.

20130816-224734.jpg

20130816-224745.jpg

Podczas low season sporo restauracji, hotelów, barów na plaży i resortów jest zamkniętych (high season zaczyna się na końcu września a kończy w marcu lub kwietniu). Natrafiliśmy na parę miejsc, które wyglądały jak z innego (zamarłego) świata. Spustoszała krajina pełna śmieci, liści palmowych, kokosów i dalszych nie określonych rzeczy, które przyniosły fale morza.

20130816-220648.jpg

20130816-220659.jpg

Jednak low season ma swoje duże a chyba najlepsze plusy! Zero(no dobra, może maksymalnie tysiąc) turystów na całej wyspie! Natrafiliśmy na plaże, na których byliśmy sami lub z dalszymi 8 ludziami. Zakochaliśmy się do tej śpiącej wyspy. Raj na ziemi, kiedy można słyszeć tylko szelest fali i własny oddech.

20130816-221334.jpg

20130816-221344.jpg

20130816-221407.jpg

Teren wyspy jest bardzo zróżnicowany. Przeważają góry a też dżungla, więc najlepiej jak poruszać się po wyspie są motocykle (200 THB/ 24 godzin). Orientacja jest bardzo prosta. Z północy na południe prowadzą dwie drogi. Jedna na wschodnim, druga na zachodnim wybrzeżu. Dwie drogi złączają dwa brzegi w samym środku wyspy. Lanta ma 30 km długości a 6 kilometrów szerokości. Plaże znajdują się tylko na zachodnim wybrzeżu, wioska rybaków Old City oraz port na wschodnim wybrzeżu. Pier, z którego wyjeżdzają wszystkie turystyczne łódki na inne wyspy, leży na samej północy wyspy.

20130816-224709.jpg

20130816-224720.jpg

20130816-222331.jpg

20130816-222349.jpg

20130816-222359.jpg

20130816-222426.jpg

20130816-222541.jpg

A jutro dalsza wysepka Ko Phi Phi! Do zobaczenia.