Wszystkie wpisy, których autorem jest kasiaidanielwpodrozy

Jak zostać gangsterem ulic

Jak najlepiej poznać okolice danego miasta? Odpowiedź bardzo prosta. Najlepiej i najtaniej na motocyklu. W Chiang Mai (mieście na samej północy Tajlandii) wzdłuż rzeki, na ulicy Th Moon Muang, istnieje mnóstwo firm, które wynajmują rowery, motocykle i samochody. Wypożyczenie motocyklu zajmie niespełna 10 minut. Wypisać dane kierowcy, podpisać reguły i zastrzeżenia firmy, oddać paszport jako deposit, zapłacić 200 THB za 24 godzin plus 50 THB ubezpieczenie (warto poinformować się co wszystko kryje dane ubezpieczenie) i wybrać kask oraz motocykl. Uwaga! Nie trzeba nawet pokazywać prawa jazdy!! Mieliśmy wypożyczony skooter 125 cm3, niepolecamy wybierać z mniejszą pojemnością, ponieważ by nie zdołał bardzo strome drogi. Żaden z nas nie ma prawo jazdy na taki motocykl a z wypożyczeniem nie było najmniejszego problemu.

20130813-080616.jpg

20130813-075707.jpg

Troszeczkę nas przeraża, jak mieszkańcy Tajlandii są benewolentni wobec bezpieczeństwa na drogach. Niemalże nikt nie zapina pasów w samochodzie; dzieci (nawet trzylatki) siedzą na przednim siedzeniu; fotelik samochodowy dla dzieci nikt nie ma w samochodach; 80% kierówców motocyklów jeździ bez kasku na głowie; na motocyklach jeżdżą z osobą dorosłą nawet niemowlaki. Co prawda szybko się w tym państwie nie jeździ, 30- 40 km/godz w miastach, około 70 km/godz poza miastem, ale liczba wszystkich pojazdów jest ogromna.

Na jazdę po lewej stronie trzeba się przyzwyczajić. Nie chcąc udało nam się zrobić parę rozgrzewkowych kółek, ale nie wyszły na marne, więc polecamy się przyzwyczaić do motocyklu w mniej frekwentowanym miejscu. Zasady są proste – jechać jak wszyscy jadą, stać jak wszyscy stoją. Zdarzały się włączone czerwone światła, które wszyscy przejeżdżali jakby nic. Okazało się, że to były przejścia dla pieszych, więc kredo dróg tajlandyjskich – kto jest większy ma pierwszeństwo. Na skrzyżowaniu ma najprawdopodobniej pierszeństwo ten, kto szybciej przyjedzie. Motocykle jeżdżą najczęściej w grupie po lewej stronie drogi o nieco wolniej aniżeli reszta pojazdów. Natomiast na czerwonym świetle wszystkie motocykle przecisną się do przodu i wszystkie razem wystartują. Ten sposób jest tutaj zażyty i nikomu nie przeszkadza, ponieważ motocykle mają lepszą akcelerację niż samochody. Zastanawiałem się, czy dźwignia skrzyni biegów w pojazdach przeznaczonych do lewostronnego ruchu jest również na odwrót? O kazało się, że nie. Więc dźwignia skrzyni biegów jest takie same jak u nas, tylko kierownica zmienia miejse.

20130813-073351.jpg

Daniel przyzwyczajił się do hektycznego peletonu motocyklistów, którzy wyjeżdżają, zjeżdżają, wymijają się bez użycia kierunkowskazu. Można by powiedzieć, że zaliczał się do ‚motocyklowego gangu ulic’.

20130813-081012.jpg

20130813-073056.jpg

Pierwszy dzień wyjechaliśmy do gór Doi Suthep, gdzie znajduje się najważniejsza świątynia północnej Tajlandii- Wat Phra That Doi Suthep , do której prowadzi 306 schodów. Wat zbudowany był w roku 1383 podczas panowania króla Keu Naonea. Wg dostępnych informacji świątynia należy do końcowych destynacji wielu pielgrzymek mnichów i wyznających buddyzm.

20130813-080027.jpg

20130813-080130.jpg

20130813-080143.jpg

20130813-080201.jpg

Podczas wycieczek na motocyklu nie może zabraknąć odwiedzin prawdziwych tradycyjnych wiosek w górach. Gdy się przyjeżdża do takiego miejsca nasuwają się różne myśli. Wioski i ich obywatele żyją w innym świecie. Jeden przymiotnik za drugim przelatuje nam w głowie: beztroskie życie, zacofane, piękne, smutne, inne, ztracone miejsce itp. Większość obywateli Tajladnii żyje w podobny sposób jak europejczcy, ale stale można znaleźć miejsa, w których jakby czas wolniej płynął.

20130813-080257.jpg

20130813-080309.jpg

20130813-080325.jpg

20130813-080338.jpg

20130813-080355.jpg

Drugi dzień spędziliśmy w odległym od Chiang Maiu monsumowym lesie, gdzie spływa wiele wodospadów. Około drogi są drogowskazy do różnych wodospadów. Wybraliśmy jeden na chybił trafił a to okazało się błędem. Po zapłaceniu wejścia (100 BTH/osoba) pusty parking sygnalizował, że coś nie tak. Na pewno podczas sezonu deszczowego nie warto wchodzić do takich miejsc, ponieważ teren jest trudny i niebezpieczny do pokonania. Podłoże ślizga, mostki i terasy widokowe są zpróchniałe. Chociaż jest sporo wody, czyli wodospady miały by być spektakularme, my wybraliśmy trochę większe spływy na Głuchówce w Bystrzycy.

20130813-080452.jpg

20130813-080500.jpg

20130813-080512.jpg

20130813-080522.jpg

20130813-080530.jpg
Pozdrawiamy!

20130813-080543.jpg

Sukhothai – no i znowu cegły?

Przygody w dżungli nas na tyle wyczerpały fizycznie, ale też psychicznie, że zdecydowaliśmy się podążyć dalej w kierunku nam już znanych i przyjemnych świątyń. Tym razem do innego miasta, którego historyczna część jest także zaliczana do światowego dziedzictwa UNESCO.

20130809-232352.jpg

Sukhothai leży na dalekiej północy Tajlandii, więc było trzeba spędzić pare długich godzin w autobusach. Trasa: Pak Chong- Nakhon Sawan (2nd class with A/C 250 THB, 6 godz), Nakhon Sawan- Sukhothai (2nd class with A/C, 185 THB, 4 godz). Autobusy nas coraz bardziej szokują. Z każdym nowym wehikłem komfort i wnętrza spadają wg nas o klase, ale jak zawsze wybieramy 2nd class z klimatyzacją. Sami możecie zobaczyć:

20130809-213146.jpg

20130809-213159.jpg

20130809-213239.jpg

Jak z tekstu wynika- cały jeden dzień spędziliśmy w autobusach. Godziny zabijaliśmy pisaniem wpisów na blog, czytaniem przewodników i oglądaniem okolic za oknami. Trzeba przyznać, że drogi w Tajlandii są na bardzo wysokim poziomie! 2 aż 3 pasy w jednym kierunku -> wszędzie. Pokoszona trawa koło każdej drogi. Niektóre skrzyżowanie jakby wypadły z oka skrzyżowaniom w USA. Po prostu zadawaliśmy sobie pytanie, czy naprawdę jedziemy po drogach w niby ubogim kraju. Trzeba wspomnieć również o samochodach, które wszędzie widujemy. Niemal każdy Tajlandczyk jeździ w dużym, nowoczesnym pickupie albo na motocyklu. Ameryka jak wypisz wymaluj proszę państwa.

Powracając do naszego zwiedzania w Sukhothai:
Sukhothai jest często nazywana jako pierwsza stolica Tajlandii. Jak każdy przewodnik uprzedza: chodzi o rozpowszechniony błąd. Pierwsze budynki a głównie świątynie były zbudowane w XIII wieku. Potęga miasta w XIII wieku była tak wielka, iż podporządkowało ono sobie większą cześć dzisiejszej Tajlandii, a czas jego największej prosperity określany jest w historii kraju mianem „złotego wieku”.
Wszystkim zwiedzającym przyjdzie na myśl, iż świątynie by miały być bardzo podobne do tych w Ayuthai (gdzie już spędziliśmy cały dzień zwiedzaniem). Czyli cegły i znowu cegły, które można podziwiać. Pozory jednak mylą. Miejsce, w którym wszystkie UNESCO pamiątki leżą jest czarujące. Wysokie góry dookoła a głównie park z jeziorami i palmami jest miejscem harmonii i spokoju.

20130809-222155.jpg

20130809-222211.jpg

20130809-222229.jpg

Przejażdżka na rowerze w Historical Park zajmie około 5 godzin. Wstęp do całego parku kosztuje 100 THB dla dorosłego oraz 20 THB za rower.

20130809-222653.jpg

20130809-222714.jpg

20130809-222728.jpg

Wszystkie Waty (świątynie) są bardzo fotogeniczne, jak możecie zobaczyć poniżej.

20130809-222908.jpg

20130809-222925.jpg

20130809-222936.jpg

20130809-222948.jpg

20130809-223000.jpg

20130809-223019.jpg

Wycieczkę tą możemy polecić wszystkim. Odpoczniecie sobie a też zobaczycie mnóstwo ciekawych świątyń. I teraz nasza foto- sesja 😉 :

20130809-223642.jpg

20130809-223657.jpg

20130809-223716.jpg

20130809-223744.jpg

Sandały do dżungli, to jak szpilki w Tatry – Khao Yai

Z historycznej Ayuthayi wyruszyliśmy tym razem w kierunku przyrody. Zdecydowaliśmy się na polecenie Jedzoków (którzy w zeszłym roku byli także w Tajlandii) zobaczyć prawdziwą dżungle parku narodowego Khao Yai. Drogę z Ayuthayi do Pak Chongu pokonaliśmy pociągiem za 263 THB/osoba w 2 klasie z klimatyzacją. Na dworcu w Pak Chongu czekała na nas pzewodniczka z Booby’s Jungle Tour (przewodnika rezerwowaliśmy z 3 godzinowym wyprzedzeniem).

W programie były dwie wycieczki- half day i full day wycieczka. Główną atrakcją pierwszej wycieczki były nietoperze. Zwiedziliśmy jaskinie, w których panowała absolutna czerń. Tylko w świetle promienii latarek mogliśmy zobaczyć małe stworzonka wiszące głową na dół. Punktem kulminacyjnym było obserwowanie wylotu nietoperzy z jaskiń.

Tuż przed zmierzchem wszystkie nietoperze za jednym razem wylatują z jaskiń. Przewodniczka cały czas powtarzała, że zobaczymy „million of batmans”. Jak każdy rozsądny (i niewykszatłcony człowiek w zakresie zoologii) nie ufaliśmy jej. Jednak ten moment nastąpił o godzinie 17:50. Cisza, nagotowane fotoaparaty a my stojimy za naszym autobusem:

20130805-222318.jpg

Jakby z bicza strzelił: setki, potem tysiące a po paru minutach nawet miliony nietoperzów w jednym czasie wylatywały z jaskiń. Fala czarnych stworzonek zapełniła całe niebo. Przeżycie do nieopisania, kiedy wam miliony małych myszek z skrzydełkami latają nad głowami i słychać ich silny szelest skrzydeł. Wylot wszystkich nietoperzy trwa aż 60 minut! Niewiarygodne iż wylatują każdy dzień o tej samej porze wszystkie razem.

20130805-222846.jpg

20130805-222858.jpg

20130805-222910.jpg

Za to podczas drugiej wycieczki cały dzień spędziliśmy w prawdziwej dżungli Khao Yai. Park narodowy jest zapisany na liście UNESCO. Trzeba przyznać, że park jest bardzo zadbany na całym obszarze 2168 km2. Wejście do parku kosztuje 500 THB dla dorosłych, 300 THB dla dzieci. Jest także możliwe wjechać do parku własnym samochodem/ motocyklem, koszt 50 THB.

20130806-214524.jpg

20130806-222318.jpg
Drogi w parku prowadzą czasami wzdłuż dżungli albo też jezior, w których pływają krokodyle. Podczas 14 km jazdy po drodze w parku widzieliśmy 4 olbrzymie kupy (gówna) słoni, dziesiątki małp obserwujących turystów jadących w samochodach.

20130806-215209.jpg
Zamówiliśmy 2 godzinowy spacer po dżungli i z tego powodu ubraliśmy sobie sandały, żeby w razie deszczu się szybko wlało i wylało. Sami nie wiemy jakim cudem naraz nasz samochód zmienił kurs i nasiadły 4 osoby w górskich butach całych od bagna. Okazało się, że wczoraj byli cały dzień w dżungli, gdzie i w namiotach przenocowali. To już nam sygnalizowało, że dzisiej chyba nie będziemy spacerować po asfaltowych chodniczkach po obrzeżach dżungli. Nakładamy wody i obiad do plecaka i wyruszamy w głąb dżungli na 6 godzinową turę. Na szczęście otrzymaliśmy na nogi takie duże skarpety przeciwko pijawkom. Dzięki temu niemusimy maszerować z gołą nogą.

20130806-214858.jpg
Nasz przewodnik przezywany „monkey man” jest niesamowity. Okazuje się, że ostatnich 14 lat jest każdy dzień w dżungli. Podziwiamy jak wytrenowane ma zmysły, kiedy wszystkim pokazuje małą żabkę skrytą w ćmie pod starym drzewem. Od tego momentu zaraz czujemy się nieco bezpieczniej, kiedy ubezpiecza nas, że wszystko śledzi i nic niegrozi. Jego wykład jest bardzo ciekawy. Czasami trzeba się domyślać co nam chce powiedzieć (thai-english), ale w sumie kapujemy o co chodzi.

20130806-215454.jpg

20130806-215504.jpg
Monkey man pokazuje nam różne owoce dżungli, między innymi próbujemy jeść owoc ratanowca. Wszyscy znają z niego meble, ale jego owoce są zdrowe dla ludzkiego ciała.

20130806-215612.jpg

20130806-220937.jpg
Nastała pora obiadowa a my wyciągamy wpośród ogromnych drzew (30-40 metrów) zapakowane typowe tajlandzkie jedzenie pad ka prao. Chociaż mrówki kłują nas w pupę -> w takim miejscu jeszcze niejedliśmy obiadu.

20130806-215722.jpg

20130806-221041.jpg

20130806-221051.jpg
Jakóżto pora deszczowa to nam też zaczyna padać i tak ślizgające podłoże przemienia się w ślizgawkę. Ach, jak dobrze by było mieć górskie buty. Zmęczeni, zmoknięci nagle słyszymy głośne oddechi jakiegoś zwierzęcia. Wszystkim serca walą z podekscytowania a mnie (Kasi) ze strachu. Przewodnik każe szybko zmykać, bo wygląda to na tygrysa. Jeszcze parę poślizgów (cca 3 km ;-)) i docieramy do końca naszej wyprawy, wodospad znany z filmu Plaża.

20130806-215903.jpg

20130806-215916.jpg
Podczas tej przygody udało nam się zobaczyć dzikiego słonia, gibona, mnóstwo ptaków i cudownych motyli. Małpy siedzące na drodze oraz lizarda.

20130806-220154.jpg

20130806-220215.jpg
Zmęczeni, brudni, ale pełni wrażeń powróciliśmy do hostelu. Niezapomniane przeżycie! Kasia: „The best dangerous adventure which I have ever experienced!”

20130806-215933.jpg
W sandałach do dżungli – nie polecamy! 😉

20130806-220412.jpg

20130806-220422.jpg

20130806-220429.jpg

Ztracone blaski byłej stolicy królewskiej – Ayutthaya

Do Ayutthayi [czyt. Ajutaji] przyjechaliśmy autobusem z północnego autobusowego dworca w Bangkoku. Bilet w 1st class autobusie (patrz zdjęcie ;-)) kosztuje 50 THB za osobe.

20130803-220035.jpg

Przewodnik pisze, że tuk- tuki w tym oto mieście kosztują 30- 40 THB, jednak jak zawsze kierowcy chcą zrobić biznes. Pierwszy kierowca zaoferował nam jazde za 100 THB, czyli ‚fuck you’ (z przeprosinami). 50 THB za drugim razem. Bez problemu jest możliwe znajść zakwaterowanie na backpackerskiej ulicy Soi 2, gdzie się znajdują także bary i restauracje dla wszystkich podróżujących.
Historyczne centrum Ayutthayi leży na wyspie pomiędzy 3 rzekami. Na zachodzie wyspy znajdują się hotele, hostele, bary, sklepy i restauracje. Za to na północno- wschodniej części turyści mogą podziwać piękna świątyń z 13 aż 17 wieku zbudowane przez Khmerów. Najlepszym sposobem jak zwiedzać dość odległe świątynie jest jazda na rowerze, jednak trzeba się przyzwyczajić na jazdę po lewej stronie.

20130803-220124.jpg

20130803-220137.jpg

Wstęp do każdej z świątyni kosztuje 50 THB. Wat Mahathat oraz Wat Phra Ram jest najczęściej odwiedzany. My ale polecamy zwiedzić również Wat Rat Praditthan. Ceglaste ruiny zmuszają myślami przenieść się w czasie i wyobrazić sobie blask przepięknych prangów (wieży) za ich najświetniejszych czasów. Nie bez powodu kupcy w czasach rozkwitu Ayutthayi twierdzili o niej, iż jest najpiękniejszym miastem na świecie.
Sami zobaczcie na zdjęciach poniżej:

20130803-220239.jpg

20130803-220321.jpg

20130803-220336.jpg
Wat Mahathat

20130803-220421.jpg

20130803-220457.jpg
Wat Rat Praditthan

20130803-221036.jpg

20130803-221057.jpg

20130803-221107.jpg

20130803-221121.jpg

20130803-221130.jpg
Wat Phra Ram

20130803-221235.jpg
Wat Lokkayatsutharam (Sleeping Budha)

Disneyland, China Town, Central Park = Bangkok

Bangkok to miasto wielu twarzy. Tuk tuki, taksówki, targi, „restauracje na ulicy, czy może raczej stołówki”, kłamcy, złodzieje, mili i serdeczni ludzie, luksus, domki zbite z desek, wysokie wieżowce, pieniądze i bogactwo.

Po pierwszych dwóch dniach zwiedzania poznaliśmy wszystkie wymienione oblicza Bangkoku. Zwiedzanie mniej znanych świątyń jest naprawdę uspokajające i polecane nawet w przewodnikach Lonely Planet. Do takich świątyń możemy zaliczyć: Wat Po, Wat Suthat i Wat Arun. Świątynia Wat Phra Kaeo, która znajduje się w areale Grand Palace (Pałacu Królewskiego) by można w bardzo nieodpowiedni sposób charakteryzować jako Disneyland w Bangkoku. Każdy dzień tysiące turystów odwiedza cały królewski kompleks. Hałas, tłumy ludzi, pstrykające się grupki nie pozwalają zwiedzającym skupić się i zaczerpać atmosfery tego miejsca. Szkoda. Pomimo to bogactwo, oryginalność i piękno pojedyńczych budynków powala każdego z nas.
Oto pare zdjęci z wymienionych miejsc:

20130803-193956.jpg

20130803-195544.jpg

20130803-195556.jpg

20130803-195612.jpg

20130803-195623.jpg

20130803-195654.jpg

20130803-195641.jpg

20130803-195719.jpg

20130803-195707.jpg

20130803-195750.jpg

20130803-195804.jpg

20130803-195738.jpg

20130803-195818.jpg
Dalszym szokiem (pozytywnym i negatywnym) była część miasta nazywana China Town. Najwyższa koncentracja osób i targowisk powodowała, iż czuliśmy się bardzo niespokojnie. Jednak można było tutaj kupić WSZYSTKO.

20130803-200342.jpg

20130803-200407.jpg

20130803-200423.jpg

20130803-200438.jpg

Naszą wizytę zakończyliśmy w nowoczesnej części Bangkoku blisko Siam Center w Lumpini Park. Ten oto park przezwaliśmy Central Park z Nowego Jorku. Dwoma słowami: Oaza miasta. Do Lumpini Parku można ucieć przed hałasem, tuk tukami i kurzem by pooddychać swobodnie. Wieczorem, gdy już nie jest tak upalnie zamienia się w wielką sale gimnastyczną i tubylcy ćwiczą tai chi i aerobic w rytmach tekno. Siam to zaś centrum zakupów, zabawy, sky barów i bogatych ludzi. Ciekawostka: wszyscy studenci i uczniowie bardzo dumnie chodzili po całej nowej części Bangkoku w swych szkolnych mundurkach, nawet po godzinie 21. Szokujące było zauważenie ogromnych różnic finansowych. W historycznym centrum spotykamy zazwyczaj ludzi ubogich, którzy sprzedają byle cow swoich kioskach a z drugiej strony w Siam Center (shopping mall) inni czekają kolejkę do sklepu Louis Vuitton.

20130803-200458.jpg

20130803-200511.jpg

20130803-200524.jpg

20130803-200538.jpg

Go East!

I jedziemy! Wpisujemy pierwszy post bezpośredni z naszej podróży. Wczoraj 30.7.2013 wyjechaliśmy z domu (Zaolzia), dzisiaj dolecimy do Bangkoku. Sam przejazd na lotnisko & wszystkie loty trwają 28 i pół godziny.
Trasa: Bystrzyca – Wędrynia – Bielsko- Biała – Katowice – Warszawa – Berlin – Abu Dhabi – Bangkok
Pierwsze wrażenia z podróży: fajnie siedzieć na lotnisku w Berlinie i patrzeć na dziesiątki ludzi czytających przewodniki Lonely Planet. Destynacje były bardzo podobne, np. Indie, Indonesia, Tajlandia, Wietnam, Kambodża.

A czy wiecie, że każdy 3 dźwig na świecie znajduje się w Zjednoczonych Emiratach Arabskich?
Szybkie pozdrowienia z lotniska z Abu Dhabi (też nazywany Abu Zabi) – więciej zdjęcie poniżej;-)

20130731-072533.jpg

20130731-072545.jpg

Jedziemy do Tajlandii!

Witamy wszystkim na naszym blogu. Poniżej znajdziecie wszystkie informacje o naszej tegorocznej letniej wycieczce do Tajlandii. Celem tego blogu jest informowanie wszystkich ciekawskich, gdzie wszędzie się włóczymy, co wszystko widzimy, ile bhatów wydajemy na zakwaterowanie oraz podróżowanie pomiędzy pojedyńczymi destynacjami.

Teraz mały „tasting” tego, co może udana nam się widzieć podczas naszej miesięcznej podróży:

thailand2

living_in_thailand  chiang-mai_sightseeingimages Ride on an elephantKrabiKo SamuiBangkok by nightBangkok